Bogusławski Andrzej: Różnice pomiędzy wersjami
Linia 11: | Linia 11: | ||
W tym czasie został powołany przez podkomorzego sieradzkiego Jana Mączyńskiego do pełnienia funkcji komornika granicznego sieradzkiego. Wydaje się, że ta nominacja była jedną z przyczyn, iż Andrzej i Katarzyna Bogusławscy postanowili zbyć Sulisławice i przenieść się do dóbr leżących w powiecie sieradzkim gdyż prawo nakazywało by osoba pełniąca urząd komornika granicznego była posesjonatem na terenie właściwego powiatu. Zanim plan Bogusławskich się ziścił minęło pięć lat. Dopiero we wrześniu 1723 roku Katarzyna i Andrzej Bogusławscy sprzedali Sulisławice Michałowi Węgierskiemu. Tego roku kupili za 20 tys. zł. pol. od Michała Malskiego dobra Włocin (wraz z osadami Kije, Stelmachy, Niwa, Pęczek, Chudoba), folwark Jarychy oraz części Grzymaczewa w parafii Wojków niedaleko Sieradza. Życie Bogusławskich we Włocinie okazało się niezwykle burzliwe, obfitujące w wiele dramatycznych wydarzeń za sprawą sąsiadów. Kłopoty zaczęły się już w 1724 r. od zatargu Andrzeja Bogusławskiego z dzierżawcą folwarku Jarychy niejakim Mikołajem Rogozińskim o 300 florenów pol. obciążających część dóbr Włocin. Najtrudniejsze chwile miały jednak dopiero nastąpić. Zamożny dziedzic sąsiedniego Stoku – Józef Wężyk, miecznikowicz dobrzyński zakochał się bez opamiętania w Katarzynie z Gorzyńskich Bogusławskiej. Miłość ta stała się przyczyną szeregu działań ze strony Wężyka mających na celu usunięcie z majątku i z wspólnego życia rodzinnego z Gorzyńską Andrzeja Bogusławskiego. Chciał doprowadzić do rozwodu Bogusławskich zakładając sprawę w konsystorzu łowickim a jak to zawiodło próbował zabić Bogusławskiego lub trwale usunąć go z Włocina. Już z początkiem roku 1728 doszło do pobicia kijami Andrzeja Bogusławskiego przez Wężyka i jego bandę na drodze publicznej między Korzekwinem a Szczytnikami, a następnie 18 stycznia 1728 r. w karczmie w Błaszkach. Tam Bogusławskiego ugodzono kuflem od piwa, bito rzemieniami, pięściami, kopano, pogięto mu szablę i zniszczono ubranie. Ojciec Ignacego Bogusławskiego rozpoczął potworny bój o życie i utrzymanie rodziny. Pobity i ranny przedarł się do Kalisza gdzie 19 stycznia 1728 roku złożył skargę na napastników i przedstawił liczne rany i potłuczenia. 10 marca Wężyk również stawił się w sądzie i złożył dość mętne i ogólnikowe zeznanie przeciw Bogusławskiemu oskarżając go, że rozsiewa pomówienia i obraża go publicznie. Ciągłe ataki na Andrzeja Bogusławskiego sprawiły, że w końcu musiał opuścić dom i rodzinę. Zaczął się ukrywać w okolicy u znajomych i krewnych. Dnia 6 lipca Bogusławski zjawił się w Sieradzu i ponownie złożył protest przeciw oprawcom. Obwieszczono w całym powiecie sieradzkim, że Wężyk chce zabić Bogusławskiego. Na nic to się zdało. Dnia 1 sierpnia dziedzic Stoku zlecił dzierżawcy Rogozińskiemu by ten zabił Bogusławskiego. Rogoziński, chętny do takich ''wycieczek'' i pamiętający dawne zatargi z Bogusławskim, zasadził się na niego w Błaszkach w kościele. Szczęśliwie zasadzka się nie powiodła. Rogozińskiemu udało się jedynie pojmać konia prześladowanemu lecz nie dając za wygraną udał się wraz ze swoimi ludźmi do Gruszczyc gdzie Bogusławski ukrywał się u proboszcza tamtejszego kościoła na plebanii. Bogusławski spostrzegłszy swojego konia zaczął protestować. Rogoziński się tylko śmiał z tych protestów krzycząc ''wygadaj się Panie Bogusławski bo jutro o te czasy'' [o tej porze] ''mówić nie będziesz''. Andrzej Bogusławski chcąc uniknąć śmierci wskoczył na konia i próbował zbiec. Tuż za kościołem drogę zajechało mu sześciu pomagierów Rogozińskiego by go ująć. Bogusławski ujrzawszy zagrożenie zjechał z gościńca i zaczął przedzierać się przez błotniste łąki za Gruszczycami. Działo się to dnia 10 sierpnia późnym wieczorem. Andrzej Bogusławski zapewne z trudem mógł dojrzeć gdzie jedzie i gdzie czyha niebezpieczeństwo. Mimo to brocząc krwią uszedł napastnikom. Wężyk dowiedział się o nieudanej zasadzce i nakazał swoim sługom by Bogusławskiemu odcięli wszelkie drogi prowadzące do Kalisza, tak by nie mógł złożyć kolejnego zażalenia. Rozkazał też by zabito go przy najbliższej okazji. W międzyczasie Wężyk rozkradał majątek Bogusławskich. Wszystko co się dało wywoził do Stoku. Równocześnie trwał konflikt Bogusławskich z sąsiadami z Grzymaczewa – Borzysławskimi. Zaczął się on od niesfornych koni z chowu Bogusławskich, które w dniu 20 kwietnia 1728 r. weszły w zboże Łukasza Borzysławskiego. Ten konie zabrał i zamknął w swoim folwarku. Trzymał je cały dzień. Dnia następnego nastąpił najazd na folwark Łukasza Borzysławskiego z inspiracji Katarzyny Bogusławskiej w celu odebrania tych koni. Katarzyna musiała poprosić kogoś o pomoc gdyż jej mąż – Andrzej Bogusławski był poza domem. Nie mając w okolicy sprzymierzeńców poprosiła Wężyka o pomoc wiedząc, że ten jej nie odmówi. Wężyk wydawał się być najlepszym w tej chwili kandydatem do tej misji. Dokonał więc napadu, konie odebrał i oddał Bogusławskiej. Dzień później, czyli 22 kwietnia Borzysławscy zaatakowali dwór Bogusławskich we Włocinie by zarekwirować konie i zemścić się za najazd Wężyka. Konie pojmali a panią domu pobili i podźgali dzidami zadając rany kłute w rękę i bok (rękę przebili na wylot). Franciszek Borzysławski, osobiście pobił Franciszka Bogusławskiego, syna Andrzeja. Kilka dni później, a może nawet dnia następnego Józef Wężyk z polecenia Katarzyny Bogusławskiej napadł w odwecie na folwark Franciszka Borzysławskiego w Grzymaczewie w celu odzyskania koni i dla zemsty. W wyniku tego najazdu poraniony został Franciszek Borzysławski, który zmarł po 3 tygodniach. Później Bogusławscy i Borzysławscy wzajemnie się oskarżali i obrażali. Wniesiono pozwy do Trybunału Koronnego, który wydał wyrok w tej sprawie w dniu 18 marca 1729 r. Katarzyna Bogusławska została skazana na karę wieży, której prawdopodobnie nigdy nie odsiedziała. W kwietniu 1729 r. Borzysławscy i Katarzyna Bogusławska wzajemnie się kwitowali i uwalniali z wykonania wyroków. | W tym czasie został powołany przez podkomorzego sieradzkiego Jana Mączyńskiego do pełnienia funkcji komornika granicznego sieradzkiego. Wydaje się, że ta nominacja była jedną z przyczyn, iż Andrzej i Katarzyna Bogusławscy postanowili zbyć Sulisławice i przenieść się do dóbr leżących w powiecie sieradzkim gdyż prawo nakazywało by osoba pełniąca urząd komornika granicznego była posesjonatem na terenie właściwego powiatu. Zanim plan Bogusławskich się ziścił minęło pięć lat. Dopiero we wrześniu 1723 roku Katarzyna i Andrzej Bogusławscy sprzedali Sulisławice Michałowi Węgierskiemu. Tego roku kupili za 20 tys. zł. pol. od Michała Malskiego dobra Włocin (wraz z osadami Kije, Stelmachy, Niwa, Pęczek, Chudoba), folwark Jarychy oraz części Grzymaczewa w parafii Wojków niedaleko Sieradza. Życie Bogusławskich we Włocinie okazało się niezwykle burzliwe, obfitujące w wiele dramatycznych wydarzeń za sprawą sąsiadów. Kłopoty zaczęły się już w 1724 r. od zatargu Andrzeja Bogusławskiego z dzierżawcą folwarku Jarychy niejakim Mikołajem Rogozińskim o 300 florenów pol. obciążających część dóbr Włocin. Najtrudniejsze chwile miały jednak dopiero nastąpić. Zamożny dziedzic sąsiedniego Stoku – Józef Wężyk, miecznikowicz dobrzyński zakochał się bez opamiętania w Katarzynie z Gorzyńskich Bogusławskiej. Miłość ta stała się przyczyną szeregu działań ze strony Wężyka mających na celu usunięcie z majątku i z wspólnego życia rodzinnego z Gorzyńską Andrzeja Bogusławskiego. Chciał doprowadzić do rozwodu Bogusławskich zakładając sprawę w konsystorzu łowickim a jak to zawiodło próbował zabić Bogusławskiego lub trwale usunąć go z Włocina. Już z początkiem roku 1728 doszło do pobicia kijami Andrzeja Bogusławskiego przez Wężyka i jego bandę na drodze publicznej między Korzekwinem a Szczytnikami, a następnie 18 stycznia 1728 r. w karczmie w Błaszkach. Tam Bogusławskiego ugodzono kuflem od piwa, bito rzemieniami, pięściami, kopano, pogięto mu szablę i zniszczono ubranie. Ojciec Ignacego Bogusławskiego rozpoczął potworny bój o życie i utrzymanie rodziny. Pobity i ranny przedarł się do Kalisza gdzie 19 stycznia 1728 roku złożył skargę na napastników i przedstawił liczne rany i potłuczenia. 10 marca Wężyk również stawił się w sądzie i złożył dość mętne i ogólnikowe zeznanie przeciw Bogusławskiemu oskarżając go, że rozsiewa pomówienia i obraża go publicznie. Ciągłe ataki na Andrzeja Bogusławskiego sprawiły, że w końcu musiał opuścić dom i rodzinę. Zaczął się ukrywać w okolicy u znajomych i krewnych. Dnia 6 lipca Bogusławski zjawił się w Sieradzu i ponownie złożył protest przeciw oprawcom. Obwieszczono w całym powiecie sieradzkim, że Wężyk chce zabić Bogusławskiego. Na nic to się zdało. Dnia 1 sierpnia dziedzic Stoku zlecił dzierżawcy Rogozińskiemu by ten zabił Bogusławskiego. Rogoziński, chętny do takich ''wycieczek'' i pamiętający dawne zatargi z Bogusławskim, zasadził się na niego w Błaszkach w kościele. Szczęśliwie zasadzka się nie powiodła. Rogozińskiemu udało się jedynie pojmać konia prześladowanemu lecz nie dając za wygraną udał się wraz ze swoimi ludźmi do Gruszczyc gdzie Bogusławski ukrywał się u proboszcza tamtejszego kościoła na plebanii. Bogusławski spostrzegłszy swojego konia zaczął protestować. Rogoziński się tylko śmiał z tych protestów krzycząc ''wygadaj się Panie Bogusławski bo jutro o te czasy'' [o tej porze] ''mówić nie będziesz''. Andrzej Bogusławski chcąc uniknąć śmierci wskoczył na konia i próbował zbiec. Tuż za kościołem drogę zajechało mu sześciu pomagierów Rogozińskiego by go ująć. Bogusławski ujrzawszy zagrożenie zjechał z gościńca i zaczął przedzierać się przez błotniste łąki za Gruszczycami. Działo się to dnia 10 sierpnia późnym wieczorem. Andrzej Bogusławski zapewne z trudem mógł dojrzeć gdzie jedzie i gdzie czyha niebezpieczeństwo. Mimo to brocząc krwią uszedł napastnikom. Wężyk dowiedział się o nieudanej zasadzce i nakazał swoim sługom by Bogusławskiemu odcięli wszelkie drogi prowadzące do Kalisza, tak by nie mógł złożyć kolejnego zażalenia. Rozkazał też by zabito go przy najbliższej okazji. W międzyczasie Wężyk rozkradał majątek Bogusławskich. Wszystko co się dało wywoził do Stoku. Równocześnie trwał konflikt Bogusławskich z sąsiadami z Grzymaczewa – Borzysławskimi. Zaczął się on od niesfornych koni z chowu Bogusławskich, które w dniu 20 kwietnia 1728 r. weszły w zboże Łukasza Borzysławskiego. Ten konie zabrał i zamknął w swoim folwarku. Trzymał je cały dzień. Dnia następnego nastąpił najazd na folwark Łukasza Borzysławskiego z inspiracji Katarzyny Bogusławskiej w celu odebrania tych koni. Katarzyna musiała poprosić kogoś o pomoc gdyż jej mąż – Andrzej Bogusławski był poza domem. Nie mając w okolicy sprzymierzeńców poprosiła Wężyka o pomoc wiedząc, że ten jej nie odmówi. Wężyk wydawał się być najlepszym w tej chwili kandydatem do tej misji. Dokonał więc napadu, konie odebrał i oddał Bogusławskiej. Dzień później, czyli 22 kwietnia Borzysławscy zaatakowali dwór Bogusławskich we Włocinie by zarekwirować konie i zemścić się za najazd Wężyka. Konie pojmali a panią domu pobili i podźgali dzidami zadając rany kłute w rękę i bok (rękę przebili na wylot). Franciszek Borzysławski, osobiście pobił Franciszka Bogusławskiego, syna Andrzeja. Kilka dni później, a może nawet dnia następnego Józef Wężyk z polecenia Katarzyny Bogusławskiej napadł w odwecie na folwark Franciszka Borzysławskiego w Grzymaczewie w celu odzyskania koni i dla zemsty. W wyniku tego najazdu poraniony został Franciszek Borzysławski, który zmarł po 3 tygodniach. Później Bogusławscy i Borzysławscy wzajemnie się oskarżali i obrażali. Wniesiono pozwy do Trybunału Koronnego, który wydał wyrok w tej sprawie w dniu 18 marca 1729 r. Katarzyna Bogusławska została skazana na karę wieży, której prawdopodobnie nigdy nie odsiedziała. W kwietniu 1729 r. Borzysławscy i Katarzyna Bogusławska wzajemnie się kwitowali i uwalniali z wykonania wyroków. | ||
W lipcu 1729 roku zmarł Andrzej Bogusławski. Dwa miesiące później Katarzyna z Gorzyńskich Bogusławska powtórnie wstąpiła w związek małżeński a jej wybranym okazał się Józef Wężyk, miecznikowicz dobrzyński. | W lipcu 1729 roku zmarł Andrzej Bogusławski. Dwa miesiące później Katarzyna z Gorzyńskich Bogusławska powtórnie wstąpiła w związek małżeński a jej wybranym okazał się Józef Wężyk, miecznikowicz dobrzyński. | ||
− | Katarzyna przeprowadziła się wraz z dziećmi Bogusławskimi do sąsiedniego Stoku – do majątku Józefa Wężyka. Nie mieszkała tam jednak długo bo zaledwie siedem miesięcy. Przyczyną tego była śmierć Wężyka oraz stanowisko rodzeństwa zmarłego co do jego majątku. Niewiele się namyślając brat Józefa Wężyka – Dominik Wężyk przepędził siłą owdowiałą po raz drugi Katarzynę 1v. Bogusławską 2v. Wężykową okradając ją przy okazji z wielu cennych rzeczy będących własnością rodziny Bogusławskich. Zabrał skrzynię z ubraniami, dwie szkatuły z dokumentami, malowaną na włoski orzech szafę pełną stylizowanych naczyń kryształowych, trzy stoły, skrzynie do kolaski, formy żelazne do robienia andrutów, srebra rodowe, dwa lichtarze, malowany parawan, wielki obraz, żupany jej synów, krzesło obite modrym suknem oraz mnóstwo innych rzeczy i produktów żywnościowych ze spiżarni. Zrujnowana Katarzyna powróciła wraz z dziećmi do Włocina. By nieco podratować budżet rodzinny oddała Włocin w dzierżawę | + | Katarzyna przeprowadziła się wraz z dziećmi Bogusławskimi do sąsiedniego Stoku – do majątku Józefa Wężyka. Nie mieszkała tam jednak długo bo zaledwie siedem miesięcy. Przyczyną tego była śmierć Wężyka oraz stanowisko rodzeństwa zmarłego co do jego majątku. Niewiele się namyślając brat Józefa Wężyka – Dominik Wężyk przepędził siłą owdowiałą po raz drugi Katarzynę 1v. Bogusławską 2v. Wężykową okradając ją przy okazji z wielu cennych rzeczy będących własnością rodziny Bogusławskich. Zabrał skrzynię z ubraniami, dwie szkatuły z dokumentami, malowaną na włoski orzech szafę pełną stylizowanych naczyń kryształowych, trzy stoły, skrzynie do kolaski, formy żelazne do robienia andrutów, srebra rodowe, dwa lichtarze, malowany parawan, wielki obraz, żupany jej synów, krzesło obite modrym suknem oraz mnóstwo innych rzeczy i produktów żywnościowych ze spiżarni. Zrujnowana Katarzyna powróciła wraz z dziećmi do Włocina. By nieco podratować budżet rodzinny oddała Włocin w dzierżawę Mariannie z Wolickich Pruszkowskiej a sama wyprowadziła się na kilka lat do Kalisza. Ostatnie lata życia spędziła u boku syna ks. Ignacego Piotra Bogusławskiego w Brzeźniu. Zmarła ok. 1756 r. |
Wersja z 22:34, 13 maj 2012
Andrzej Ścibor-Bogusławski herbu Ostoja (ur. ?, zm.1729) – instygator Trybunału Głównego Koronnego 1700. Regent grodzki sieradzki 1703-1717. Wicepodkomorzy (komornik graniczny) łęczycki 1717-1718 i sieradzki 1718-1729, sędzia sądu komisarskiego 1719. Dziedzic dóbr Sulisławice, Włocin, części Rososzycy i Grzymaczewa, posesor Wojsławic.
Andrzej Bogusławski był synem Marianny z Rosowskich h. Korab, dziedziczki części Rososzycy i Marcina Bogusławskiego, dziedzica Wrzeszczewic. Jego dziadkami po mieczu byli Katarzyna z Rościerskich h. Rola i Marcin Bogusławski, a po kądzieli Anna z Pstrokońskich h. Budzisz i Filip Rosowski. Bogusławski był bratem rodzonym Marianny Zabłockiej, Stanisława i Stefana. W związki małżeńskie wstępował dwukrotnie. Jego pierwszą żoną była Teresa Pomianowska h. Pomian, drugą Katarzyna Gorzyńska h. Nałęcz, dziedziczka Sulisławic. Z drugiego związku pozostawił pięcioro dzieci - Elżbietę Rembiewską, Barbarę Rudnicką, Franciszka, rotmistrza w konfederacji barskiej, chorążego Kawalerii Narodowej, ks. Ignacego Piotra, kanonika łęczyckiego, dziekana warckiego, proboszcza w Brzeźniu oraz Jakuba. Jego stryjem był ks. kan. prałat Stanisław Ścibor-Bogusławski, kanclerz kardynała M. S. Radziejowskiego.
Andrzej Bogusławski w roku 1700 pełnił urząd instygatora Trybunału Głównego Koronnego. Po śmierci regenta grodzkiego sieradzkiego Marcina Idzikowskiego w 1703 r. (zginął z rąk Szwedów) objął po zmarłym urząd, który sprawował 14 lat. W roku 1717 został powołany przez podkomorzego łęczyckiego Jana Skrzyńskiego na urząd komornika granicznego (wicepodkomorzego) łęczyckiego. Rok później objął funkcję komornika granicznego sieradzkiego z nominacji podkomorzego sieradzkiego Jana Mączyńskiego. Urząd ten pełnił 11 lat.
Andrzej Bogusławski, do 1718 roku był zastawnym posesorem Wojsławic koło Zduńskiej Woli. Jesienią tego roku ustąpił z tych dóbr odbierając dług w wysokości 4 tys. zł. pol. od chorążyca sieradzkiego Mikołaja Przerembskiego i przeniósł się wraz z rodziną do Sulisławic, majątku, który odziedziczyła jego małżonka Katarzyna po śmierci ojca Mikołaja Gorzyńskiego. W tym czasie został powołany przez podkomorzego sieradzkiego Jana Mączyńskiego do pełnienia funkcji komornika granicznego sieradzkiego. Wydaje się, że ta nominacja była jedną z przyczyn, iż Andrzej i Katarzyna Bogusławscy postanowili zbyć Sulisławice i przenieść się do dóbr leżących w powiecie sieradzkim gdyż prawo nakazywało by osoba pełniąca urząd komornika granicznego była posesjonatem na terenie właściwego powiatu. Zanim plan Bogusławskich się ziścił minęło pięć lat. Dopiero we wrześniu 1723 roku Katarzyna i Andrzej Bogusławscy sprzedali Sulisławice Michałowi Węgierskiemu. Tego roku kupili za 20 tys. zł. pol. od Michała Malskiego dobra Włocin (wraz z osadami Kije, Stelmachy, Niwa, Pęczek, Chudoba), folwark Jarychy oraz części Grzymaczewa w parafii Wojków niedaleko Sieradza. Życie Bogusławskich we Włocinie okazało się niezwykle burzliwe, obfitujące w wiele dramatycznych wydarzeń za sprawą sąsiadów. Kłopoty zaczęły się już w 1724 r. od zatargu Andrzeja Bogusławskiego z dzierżawcą folwarku Jarychy niejakim Mikołajem Rogozińskim o 300 florenów pol. obciążających część dóbr Włocin. Najtrudniejsze chwile miały jednak dopiero nastąpić. Zamożny dziedzic sąsiedniego Stoku – Józef Wężyk, miecznikowicz dobrzyński zakochał się bez opamiętania w Katarzynie z Gorzyńskich Bogusławskiej. Miłość ta stała się przyczyną szeregu działań ze strony Wężyka mających na celu usunięcie z majątku i z wspólnego życia rodzinnego z Gorzyńską Andrzeja Bogusławskiego. Chciał doprowadzić do rozwodu Bogusławskich zakładając sprawę w konsystorzu łowickim a jak to zawiodło próbował zabić Bogusławskiego lub trwale usunąć go z Włocina. Już z początkiem roku 1728 doszło do pobicia kijami Andrzeja Bogusławskiego przez Wężyka i jego bandę na drodze publicznej między Korzekwinem a Szczytnikami, a następnie 18 stycznia 1728 r. w karczmie w Błaszkach. Tam Bogusławskiego ugodzono kuflem od piwa, bito rzemieniami, pięściami, kopano, pogięto mu szablę i zniszczono ubranie. Ojciec Ignacego Bogusławskiego rozpoczął potworny bój o życie i utrzymanie rodziny. Pobity i ranny przedarł się do Kalisza gdzie 19 stycznia 1728 roku złożył skargę na napastników i przedstawił liczne rany i potłuczenia. 10 marca Wężyk również stawił się w sądzie i złożył dość mętne i ogólnikowe zeznanie przeciw Bogusławskiemu oskarżając go, że rozsiewa pomówienia i obraża go publicznie. Ciągłe ataki na Andrzeja Bogusławskiego sprawiły, że w końcu musiał opuścić dom i rodzinę. Zaczął się ukrywać w okolicy u znajomych i krewnych. Dnia 6 lipca Bogusławski zjawił się w Sieradzu i ponownie złożył protest przeciw oprawcom. Obwieszczono w całym powiecie sieradzkim, że Wężyk chce zabić Bogusławskiego. Na nic to się zdało. Dnia 1 sierpnia dziedzic Stoku zlecił dzierżawcy Rogozińskiemu by ten zabił Bogusławskiego. Rogoziński, chętny do takich wycieczek i pamiętający dawne zatargi z Bogusławskim, zasadził się na niego w Błaszkach w kościele. Szczęśliwie zasadzka się nie powiodła. Rogozińskiemu udało się jedynie pojmać konia prześladowanemu lecz nie dając za wygraną udał się wraz ze swoimi ludźmi do Gruszczyc gdzie Bogusławski ukrywał się u proboszcza tamtejszego kościoła na plebanii. Bogusławski spostrzegłszy swojego konia zaczął protestować. Rogoziński się tylko śmiał z tych protestów krzycząc wygadaj się Panie Bogusławski bo jutro o te czasy [o tej porze] mówić nie będziesz. Andrzej Bogusławski chcąc uniknąć śmierci wskoczył na konia i próbował zbiec. Tuż za kościołem drogę zajechało mu sześciu pomagierów Rogozińskiego by go ująć. Bogusławski ujrzawszy zagrożenie zjechał z gościńca i zaczął przedzierać się przez błotniste łąki za Gruszczycami. Działo się to dnia 10 sierpnia późnym wieczorem. Andrzej Bogusławski zapewne z trudem mógł dojrzeć gdzie jedzie i gdzie czyha niebezpieczeństwo. Mimo to brocząc krwią uszedł napastnikom. Wężyk dowiedział się o nieudanej zasadzce i nakazał swoim sługom by Bogusławskiemu odcięli wszelkie drogi prowadzące do Kalisza, tak by nie mógł złożyć kolejnego zażalenia. Rozkazał też by zabito go przy najbliższej okazji. W międzyczasie Wężyk rozkradał majątek Bogusławskich. Wszystko co się dało wywoził do Stoku. Równocześnie trwał konflikt Bogusławskich z sąsiadami z Grzymaczewa – Borzysławskimi. Zaczął się on od niesfornych koni z chowu Bogusławskich, które w dniu 20 kwietnia 1728 r. weszły w zboże Łukasza Borzysławskiego. Ten konie zabrał i zamknął w swoim folwarku. Trzymał je cały dzień. Dnia następnego nastąpił najazd na folwark Łukasza Borzysławskiego z inspiracji Katarzyny Bogusławskiej w celu odebrania tych koni. Katarzyna musiała poprosić kogoś o pomoc gdyż jej mąż – Andrzej Bogusławski był poza domem. Nie mając w okolicy sprzymierzeńców poprosiła Wężyka o pomoc wiedząc, że ten jej nie odmówi. Wężyk wydawał się być najlepszym w tej chwili kandydatem do tej misji. Dokonał więc napadu, konie odebrał i oddał Bogusławskiej. Dzień później, czyli 22 kwietnia Borzysławscy zaatakowali dwór Bogusławskich we Włocinie by zarekwirować konie i zemścić się za najazd Wężyka. Konie pojmali a panią domu pobili i podźgali dzidami zadając rany kłute w rękę i bok (rękę przebili na wylot). Franciszek Borzysławski, osobiście pobił Franciszka Bogusławskiego, syna Andrzeja. Kilka dni później, a może nawet dnia następnego Józef Wężyk z polecenia Katarzyny Bogusławskiej napadł w odwecie na folwark Franciszka Borzysławskiego w Grzymaczewie w celu odzyskania koni i dla zemsty. W wyniku tego najazdu poraniony został Franciszek Borzysławski, który zmarł po 3 tygodniach. Później Bogusławscy i Borzysławscy wzajemnie się oskarżali i obrażali. Wniesiono pozwy do Trybunału Koronnego, który wydał wyrok w tej sprawie w dniu 18 marca 1729 r. Katarzyna Bogusławska została skazana na karę wieży, której prawdopodobnie nigdy nie odsiedziała. W kwietniu 1729 r. Borzysławscy i Katarzyna Bogusławska wzajemnie się kwitowali i uwalniali z wykonania wyroków. W lipcu 1729 roku zmarł Andrzej Bogusławski. Dwa miesiące później Katarzyna z Gorzyńskich Bogusławska powtórnie wstąpiła w związek małżeński a jej wybranym okazał się Józef Wężyk, miecznikowicz dobrzyński. Katarzyna przeprowadziła się wraz z dziećmi Bogusławskimi do sąsiedniego Stoku – do majątku Józefa Wężyka. Nie mieszkała tam jednak długo bo zaledwie siedem miesięcy. Przyczyną tego była śmierć Wężyka oraz stanowisko rodzeństwa zmarłego co do jego majątku. Niewiele się namyślając brat Józefa Wężyka – Dominik Wężyk przepędził siłą owdowiałą po raz drugi Katarzynę 1v. Bogusławską 2v. Wężykową okradając ją przy okazji z wielu cennych rzeczy będących własnością rodziny Bogusławskich. Zabrał skrzynię z ubraniami, dwie szkatuły z dokumentami, malowaną na włoski orzech szafę pełną stylizowanych naczyń kryształowych, trzy stoły, skrzynie do kolaski, formy żelazne do robienia andrutów, srebra rodowe, dwa lichtarze, malowany parawan, wielki obraz, żupany jej synów, krzesło obite modrym suknem oraz mnóstwo innych rzeczy i produktów żywnościowych ze spiżarni. Zrujnowana Katarzyna powróciła wraz z dziećmi do Włocina. By nieco podratować budżet rodzinny oddała Włocin w dzierżawę Mariannie z Wolickich Pruszkowskiej a sama wyprowadziła się na kilka lat do Kalisza. Ostatnie lata życia spędziła u boku syna ks. Ignacego Piotra Bogusławskiego w Brzeźniu. Zmarła ok. 1756 r.
Bibliografia
- A. Kompa, Dwa dokumenty z dziejów Sieradzkiego, "Na Sieradzkich Szlakach" 2/82/2006.
- A. Boniecki, Herbarz Polski, Warszawa 1889-1913.
- AGAD, Księgi grodzkie sieradzkie, rel. 62, k. 314-315; 87, k.686.
- R. Bogusławski, Ks. kan. Ignacy Piotr Ścibor-Bogusławski herbu Ostoja, dziekan warcki, "Na Sieradzkich Szlakach" 3/99/2010.