Ignacy Ścibor Marchocki

Z Ostoya
Wersja z dnia 13:49, 9 cze 2018 autorstwa Camdan (dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Ignacy Ścibor Marchocki zaliczał się do najbardziej oryginalnych postaci zamieszkujących kresowe ziemie w XVIII w.: „szlachcic pół, pół król, pół Kato,/Pół warjat, a pół syn cezarów Romy” – Juliusz Słowacki „Beniowski”.

Marchocki wywodził się z podolskiej szlachty i wcześnie osierocony przez rodziców wychowywał się w domu stryja Wojciecha. Za jego namową wstąpił do wojska, na służbę pruską. Mimo, iż stosunki między krewnymi były napięte, to właśnie po stryju odziedziczył później ziemie wokół miasteczka Mińkowce koło Uszycy – ponad 12 tysięcy morgów ziemi, z tego trzecią cześć lasów „przydatnych do budowy okrętów”, miasteczko ze 150-ma domami, trzy folwarki: Antonówka, Otroków i Pobójna, pięknie zagospodarowane i bogato wyposażone.

Świat, a przynajmniej najbliższa okolica usłyszała o Marchockim po II rozbiorze Rzeczpospolitej, kiedy jego ziemie zostały zajęte przez Rosję. Wówczas szlachcic, wierny swojemu herbowemu zawołaniu Ostoja!... postawił naokoło swoich włości słupy graniczne i ogłosił niepodległość. Choć może się to wydawać niewiarygodne, to jego państwo, liczące zaledwie kilkanaście wsi, przetrwało ponad 30 lat.

Marchocki nie poprzestał jednak tylko na wytyczeniu granic i zakpieniu sobie z traktatu rozbiorowego. Zaczął wprowadzać w swoim państwie nowe porządki, reformy zgodne z duchem postanowień Sejmu Wielkiego.

Mińkowcom nadał samorząd, a w 1804 r. zniósł w swoich włościach pańszczyznę, zamieniając ją na niewielki czynsz. Bardzo szanował swoich poddanych i nigdy nie nazywał ich chłopami, mużykami czy chamami, a jedynie rolnikami, pracowitymi lub włościanami. Nowe zarządzenia przynosiły także znaczne wolności ludności żydowskiej – Żydzi mogli odtąd mieszkać w jednej dzielnicy z chrześcijanami i zajmować się swobodnie handlem. W dobrach Marchockiego znajdowała się także osada staroobrzędowców – Elizabetówka – w której mieli oni zagwarantowaną wolność religijną, podobnie zresztą jak i wszystkie inne wyznania. Ustanowił też sąd, który sądził jego poddanych. Kary, zwłaszcza jak na tamte czasy, nie były zbyt surowe – zrezygnowano prawie całkiem z kary chłosty, karano przymusowymi pracami lub kilkudniowym aresztem, a w najgorszym wypadku można było zostać „zesłanym” na step pod Chersoniem, gdzie Marchocki kupił sporo ziemi i zakładał nowe wsie. „Panował” przy udziale sejmu i trybunału złożonego z poddanych. Trzeba przyznać, że Marchocki dbał o swoje państwo.

-Otworzył aptekę
-Dom dla sierot i przytułek dla kalek
-Sprowadził znanych lekarzy,
-Wybudował hotel, wspierał rozwój rzemiosła – w Mińkowicach działała fabryka powozów, fabryka sukien, zatrudniająca ponad 200 robotników, hodowla jedwabników, fabryka oleju anyżowego

Troskę o poddanych wyrażał nie tylko w ustawach i reformach, ale także codziennym życiu. W czasie zarazy w 1796 r. sprowadził najnowocześniejsze wówczas znane środki walki z nią; objął osobistą opieką wdowy i sieroty po zmarłych w czasie morowego powietrza – a było ich około 100 osób. Nie tylko żywił, przyodziewał i kształcił, ale i na nowo wyposażył, ponieważ wszystkie rzeczy zmarłych w czasie zarazy, także domostwa z całym wyposażeniem palono.

Podobno był człowiekiem uprzejmym, zacnym i gościnnym, a do tego bardzo oczytanym i dobrze wykształconym. Znał biegle francuski i łacinę, prawdopodobnie także niemiecki. Otworzył drukarnię, prawdopodobnie pierwszą na Podolu od 1611 roku, która drukowała głównie jego nowe zarządzenia i ustawy oraz miejscową walutę, ale to właśnie tutaj ukazało się też pierwsze wydanie Hamleta po polsku.

Drukarnia wydawała sporadycznie także wygłaszane przez niego kazania, a wygłaszanie ich stanowiło dla Marchockiego nie tyle osobliwe hobby, co wynikało z jego poczucia misji. Uważał, że księża „rozpróżniaczeni i oddani uciechom światowym, goniący za groszem” nie potrafią prawić kazań i dlatego musi ich zastępować na ambonie. Jego homilie odnosiły się głównie do problemów moralnych, a na poparcie swoich tez przytaczał nie tylko cytaty z Pisma Świętego, ale i z Woltera, którego jego parafianie musieli pewnie uważać za jednego ze świętych. Fundował kościoły i cerkwie, ale także inne świątynie – bogini pokoju, Wilhelma Tella, Ignacego Krasickiego, Jeana-Jacquesa Rousseau i innych „bóstw”, w tym pogańskich, ponieważ fascynowała go nie tylko religia i filozofia oświecenia, ale także mitologia.

Gdzieś w malowniczej okolicy podolskiej, uwiecznionej przez Napoleona Ordę, funkcjonowało państwo Ignacego Marchockiego. Jako głowa państwa kazał nazywać się starcem lub patriarchą. Sam siebie tytułował Dux i Redux na Mińkowicach, Belmoncie, Otrokowie i ogrodach przytulijskich, dodając rok swego „panowania”. Dla siebie i swojej rodziny wybudował cztery rezydencje – po jednej na każdą porę roku. Wiosenna rezydencja znajdowała się w Otrokowie. Otaczał ją duży i piękny park, ale nawet spacerując po nim można było natknąć się na przejawy dziwactwa gospodarza – na przykład wiszącą na drzewie czaszkę z napisem „kiedyś i ja byłam piękna i młoda”. W Pobójnej znajdowała się rezydencja jesienna – często bywał tu z wizytą u gospodarza Tadeusz Czacki.

„Patriarcha” bardzo lubił ceremonie i wymyślanie nowych zajmowało sporo czasu w jego napiętym grafiku głowy państwa. Wymyślone przez niego zwyczaje zastępowały tradycyjne i chrześcijańskie, przy czym zazwyczaj sam im przewodniczył, w amarantowej aksamitnej todze, z długą siwą brodą i berłem w ręku. Jednym z wprowadzonych przez niego świąt było „święto Cerery”, które odbywało się 15 sierpnia i zastąpiło obchody Matki Boskiej Zielnej, ale także mało na celu podziękowanie za plony i dary ziemi i jego obchody zaczynały się w kościele. Wszyscy zjeżdżający na owo święto goście byli przyjmowani na koszt Marchockiego. W czasie święta odbywały się modły, procesja, święcenie plonów, a także wystawny obiad dla ludu i gości. Dokładny opis tych uroczystości podaje w pamiętnikach Franciszek Kowalski, który podczas podróży po Podolu miał okazję w nich uczestniczyć.

Marchocki drukował i rozdawał odezwy wolności dla ludzi poza jego państwem co nie spotkało się z aprobata administracji rosyjskiej. Wolny chłop w tych czasach był pojęciem wręcz absurdalnym. Z początku uważany za wariata ale kiedy rozeszło się po Polsce że Marchocki staje sie coraz bogatszy i wykupował coraz to nowe obszary poszerzając swoje państwo - np. 40.000 ha koło Odessy - okoliczni ziemianie zaczęli robić dokładnie to samo co Marchocki, uwalniajac chłopów i dając prawa wszystkim poddanym. Dla Rosji taki rozwój sytuacji oznaczał w praktyce wewnętrzną rewolucję więc Marchockiemu działanosci zabroniono, trzeba było pod pozorem go zamknąć.

W końcu, wobec jawnego nieposłuszeństwa, Marchocki został aresztowany. Nie osadzono go jednak w więzieniu, a w areszcie domowym w Kamieńcu Podolskim. Wciąż chodził w todze, błogosławiąc napotkanych, a miejscowa ludność zaczęła go uważać za świętego, męczennika i proroka. Tymczasem rodzina nie ustawała w staraniach o zwolnienie „patriarchy” z aresztu. Ostatecznie został uwolniony.

Podobno ostatnie lata życia Ignacy Ścibor Marchocki spędził w parku przytulijskim, gdzie kazał sobie wybudować skromną wiejską chatę, zaopatrzoną tylko w kilka niezbędnych sprzętów. Miał dwa psy, dwie krowy, kilka kur. Nad wejściem do jego mieszkania widniał napis: „Inveni portum, Spes et Fortuna valete: Sat me lusistis, ludite nunc alios” („Dotarłem do portu, żegnaj Nadziejo i Fortuno: bawiłyście się mną, teraz niech inni za wami płaczą”). Ignacy Ścibor Marchocki zmarł w r. 1827, został pochowany w parku przytulijskim. Jego syn Karol kontynuował dzieło ojca do 1838 r., kiedy to jego majątek skonfiskowała władza carska za sprawą udziału w powstaniach a potem działania na szkodę Rosji.

Barwne dzieje Ignacego Marchockiego natchnęły wyobraźnię Juliusza Słowackiego, który na jego życiorysie osnuł niedokończony poemat „Król Ladawy”. Marchocki pojawia się także w „Beniowskim” jako Starosta. Sylwester Groza napisał na podstawie przekazów o Marchockim powieść „Hrabia Ścibor na Ostrowcu”.